Tillie Cole - ,,Tysiąc pocałunków" (recenzja)
6.5.18
16
7 gwiazdek
,
literatura obyczajowa
,
Tillie Cole
,
Tysiąc pocałunków
,
Wydawnictwo Filia
,
Young Adult
Chyba nigdy wcześniej tak ciężko nie czytało mi się książki. Gdy zauważyłam ,,Tysiąc pocałunków" w nominowanych do plebiscytu Książka Roku Lubimyczytać.pl w 2017 r., postanowiłam, że muszę kiedyś w końcu ją przeczytać. Poza tym okładka również zdziałała swoje. Spodziewałam się dostać lekki romans z pocałunkami w tle, a dostałam ckliwą, ale zarazem piękną historię, która z pewnością zostanie mi w pamięci.
Rune i Poppy są przyjaciółmi odkąd mieli pięć lat. Gdy umierająca babcia ośmioletniej Poppy przekazuje jej słoik z tysiącem serduszek, na których ma zapiać najpiękniejsze pocałunki ze swoim chłopakiem dziewczyna postanawia znaleźć chłopaka, którego pocałunkami będzie mogła wypełnić serduszka. Rune postanawia jej pomóc i odtąd stają się parą. Gdy Rune i Poppy mają po piętnaście lat, są już w sobie bardzo zakochani i nierozłączni. Niestety, Rune musi wyjechać, ale obiecuje, że wróci do ukochanej. Dziewczyna obiecuje mu, że będą utrzymywać kontakt ze sobą, ale już po paru miesiącach przerywa go, czym łamie serce chłopaka. Rune po dwóch latach wraca, ale nie wie, że życie Poppy diametralnie się zmieniło, a jego wkrótce rozpadnie się na nowo.
Tillie Cole pochodzi z małego miasteczka w północno-wschodniej Anglii. Mieszka teraz ze swoim mężem - zawodowym graczem rugby - w Austin w Teksasie. Pisze zarówno tradycyjne oraz mroczne romanse, jak i powieści dla młodzieży i dorosłych.
Cóż, tak jak wspomniałam we wstępie chyba wcześniej tak ciężko nie czytało mi się książki. Na początku było takie wprowadzenie, dziecięce lata. Poznaliśmy wstęp do historii dwojga nastolatków zakochanych w sobie, można by rzec, do szaleństwa. Ten czas do kiedy Rune nie wyjeżdża, jest czasem takiego spokoju w książce, a wręcz takiej neutralności. Jednak, gdy poznajemy dalszy ciąg tej historii, nie jest już tak prosto. Przyznam, że doznałam takiego lekkiego deja vu. Nie ukrywam, tę książkę łatwo streścić w paru zdaniach, ale nie zamierzam tego robić. Chcę, byście sami poznali historię tej miłości. Wyidealizowanej miłości, ale pięknej. Takiej, o której czytelnikowi zapewne nie łatwo będzie zapomnieć, nawet gdy przeczyta później wiele książek z tym uczuciem w roli głównej.
Książce nie można zarzucić nieoryginalności motywu przewodniego. Pomysł na słoiczek z serduszkami i idea, by zapełnić je pocałunkami ukochanego jest bardzo ciekawa i niezwykle romantyczna. Niestety, gdy przyjdzie nam poznać dalszą część tej historii, z pewnością wiele myśli pojawi się w naszej głowie, ale podstawową z nich na pewno będzie ,,Czy ja gdzieś tego nie czytałem ? Czy ja gdzieś tego nie oglądałem ?" Pomysł Cole na motyw przewodni związany z tysiącami pocałunków z pewnością jest godny pochwał, ale dalsze rozwinięcie historii jest bardzo podobne do innych znanych nam młodzieżówek z cyklu ,,niezwykle łzawe".Historia opowiedziana w ,,Tysiącu pocałunków" jest bardzo dobrym wyciskaczem łez czytelników. Niestety, nie oszukujmy się, ciężko na tym świecie szukać osób podobnych do Poppy - dobrych, serdecznych, pocieszających wszystkich. Co do miłości łączącej głównych bohaterów - myślę, że z pewnością gdzieś znaleźlibyśmy taką. Jak dla mnie cała historia opowiedziana w książce Cole jest troszkę wyidealizowana. Zresztą sama postać Poppy jest wyidealizowana. Dobra do bólu dziewczyna, a Rune, taki co prawda buntownik, ale z pewnością i w nim znajdziemy cechy idealizacji. Dzięki Rune'owi historia jest troszkę bardziej ,,ludzka", ale i tak nie oszukujmy się bardziej - ,,Tysiąc pocałunków" to idealna historia dla romantyków, którzy wierzą w wieczną miłość.
Tillie Cole ma według mnie troszkę ciężki styl. Z jednej strony historia jest z pewnością wciągająca, choć czytelnik już od 1/3 książki wie, jak się ona zakończy, ale liczne opisy, właściwie tych samych czynności bohaterów wprowadzały mnie w swego rodzaju konsternację. Gdy zaczytywałam się, po raz kolejny w opis uniesienia głowy przez jednego z bohaterów, albo zapachu drugiego z bohaterów, to naprawdę byłam bardzo wkurzona. Historia opisywana przez autorkę z pewnością była piękna, ale te opisy sprawiały, że czasami zastanawiałam się, dlaczego czytam tę książkę. Dialogi w niej też nie były zbyt wymyślne. Cały czas tylko pojawiały się wyznania miłości bohaterów. Gdyby nie te opisy i dialogi, książka z pewnością byłaby o wiele lepsza i mogłabym ją określić mianem wybitnej.
Gdy czytałam opis książki ,,Tysiąc pocałunków" liczyłam na piękną historię, lekki romans, przy którym się rozerwę. Cóż, okazało się, że opis wprowadził mnie w wielki błąd. Książka pomysłem na słoik z pocałunkami ukochanego z pewnością jest oryginalna. Ale do czasu. Później zauważymy już tylko historie podobne do tych napisanych przez Yoon (lub innych). Z pewnością od głównych bohaterów nauczymy się wielu cech. Pytanie tylko, czy historia Poppy i Rune'a będzie dla czytelnika odkryciem. Jeśli lubicie historie, które sprawią, że na policzkach będziecie czuli łzy to z pewnością ta książka jest dla Was. Jeśli z kolei wolicie historie lekkie, romanse, które pozwolą się Wam rozerwać, to obawiam się, że książka Cole może nie być dla Was dobrą lekturą. Jedno jest pewne, historia opowiedziana w ,,Tysiącu pocałunków" z pewnością pozostaje w pamięci.
Tysiąc pocałunków Tillie Cole
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 17 maja 2017
|
Tillie Cole pochodzi z małego miasteczka w północno-wschodniej Anglii. Mieszka teraz ze swoim mężem - zawodowym graczem rugby - w Austin w Teksasie. Pisze zarówno tradycyjne oraz mroczne romanse, jak i powieści dla młodzieży i dorosłych.
Cóż, tak jak wspomniałam we wstępie chyba wcześniej tak ciężko nie czytało mi się książki. Na początku było takie wprowadzenie, dziecięce lata. Poznaliśmy wstęp do historii dwojga nastolatków zakochanych w sobie, można by rzec, do szaleństwa. Ten czas do kiedy Rune nie wyjeżdża, jest czasem takiego spokoju w książce, a wręcz takiej neutralności. Jednak, gdy poznajemy dalszy ciąg tej historii, nie jest już tak prosto. Przyznam, że doznałam takiego lekkiego deja vu. Nie ukrywam, tę książkę łatwo streścić w paru zdaniach, ale nie zamierzam tego robić. Chcę, byście sami poznali historię tej miłości. Wyidealizowanej miłości, ale pięknej. Takiej, o której czytelnikowi zapewne nie łatwo będzie zapomnieć, nawet gdy przeczyta później wiele książek z tym uczuciem w roli głównej.
Książce nie można zarzucić nieoryginalności motywu przewodniego. Pomysł na słoiczek z serduszkami i idea, by zapełnić je pocałunkami ukochanego jest bardzo ciekawa i niezwykle romantyczna. Niestety, gdy przyjdzie nam poznać dalszą część tej historii, z pewnością wiele myśli pojawi się w naszej głowie, ale podstawową z nich na pewno będzie ,,Czy ja gdzieś tego nie czytałem ? Czy ja gdzieś tego nie oglądałem ?" Pomysł Cole na motyw przewodni związany z tysiącami pocałunków z pewnością jest godny pochwał, ale dalsze rozwinięcie historii jest bardzo podobne do innych znanych nam młodzieżówek z cyklu ,,niezwykle łzawe".Historia opowiedziana w ,,Tysiącu pocałunków" jest bardzo dobrym wyciskaczem łez czytelników. Niestety, nie oszukujmy się, ciężko na tym świecie szukać osób podobnych do Poppy - dobrych, serdecznych, pocieszających wszystkich. Co do miłości łączącej głównych bohaterów - myślę, że z pewnością gdzieś znaleźlibyśmy taką. Jak dla mnie cała historia opowiedziana w książce Cole jest troszkę wyidealizowana. Zresztą sama postać Poppy jest wyidealizowana. Dobra do bólu dziewczyna, a Rune, taki co prawda buntownik, ale z pewnością i w nim znajdziemy cechy idealizacji. Dzięki Rune'owi historia jest troszkę bardziej ,,ludzka", ale i tak nie oszukujmy się bardziej - ,,Tysiąc pocałunków" to idealna historia dla romantyków, którzy wierzą w wieczną miłość.
Tillie Cole ma według mnie troszkę ciężki styl. Z jednej strony historia jest z pewnością wciągająca, choć czytelnik już od 1/3 książki wie, jak się ona zakończy, ale liczne opisy, właściwie tych samych czynności bohaterów wprowadzały mnie w swego rodzaju konsternację. Gdy zaczytywałam się, po raz kolejny w opis uniesienia głowy przez jednego z bohaterów, albo zapachu drugiego z bohaterów, to naprawdę byłam bardzo wkurzona. Historia opisywana przez autorkę z pewnością była piękna, ale te opisy sprawiały, że czasami zastanawiałam się, dlaczego czytam tę książkę. Dialogi w niej też nie były zbyt wymyślne. Cały czas tylko pojawiały się wyznania miłości bohaterów. Gdyby nie te opisy i dialogi, książka z pewnością byłaby o wiele lepsza i mogłabym ją określić mianem wybitnej.
Gdy czytałam opis książki ,,Tysiąc pocałunków" liczyłam na piękną historię, lekki romans, przy którym się rozerwę. Cóż, okazało się, że opis wprowadził mnie w wielki błąd. Książka pomysłem na słoik z pocałunkami ukochanego z pewnością jest oryginalna. Ale do czasu. Później zauważymy już tylko historie podobne do tych napisanych przez Yoon (lub innych). Z pewnością od głównych bohaterów nauczymy się wielu cech. Pytanie tylko, czy historia Poppy i Rune'a będzie dla czytelnika odkryciem. Jeśli lubicie historie, które sprawią, że na policzkach będziecie czuli łzy to z pewnością ta książka jest dla Was. Jeśli z kolei wolicie historie lekkie, romanse, które pozwolą się Wam rozerwać, to obawiam się, że książka Cole może nie być dla Was dobrą lekturą. Jedno jest pewne, historia opowiedziana w ,,Tysiącu pocałunków" z pewnością pozostaje w pamięci.
Ocena : ✰✰✰✰✰✰✰ (7/10)
Po przeczytaniu Twojej recenzji mam wrażenie, że ta książka klimatem jest podobna do "Love, Rosie". Chyba mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, jest troszkę podobna, ale nie do końca. :)
UsuńPozdrawiam
Czytałam o tej książce skrajnie różne opinie, dlatego jeszcze się waham, czy ją przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, zresztą sam opis wprowadza w błąd :(
UsuńPozdrawiam :)
Będę musiała sama się przekonać, jak ja ją odbiorę :D ale fakt, okładka jest śliczna :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Okładka jest prześliczna :) Według mnie o wiele lepsza, niż w oryginalnej wersji :)
UsuńPozdrawiam
A nie widziałam oryginału :D
UsuńKiedyś bardzo chciałam ją przeczytać, ale im dłużej to odkładam, tym mniejszą mam ochotę :/
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz przeczytać historię, która jest dobrym wyciskaczem łez, to ta książka z pewnością jest dla ciebie. Może kiedyś, jak będziesz miała czas, uda ci się ją przeczytać :)
UsuńPozdrawiam
Tytuł sobie zapisuję na odpowiedni moment :)
OdpowiedzUsuńCzytałam, że jest to dosyć słaba lektura i od tamtej pory jakoś nie mam na nią ochoty.
OdpowiedzUsuńBardzo głęboka recenzja. Ciekawie piszesz.
OdpowiedzUsuńO książce pierwszy raz słyszę, ale może skuszę się w wolnym czasie, aby ją przeczytać :) Pozdrawiam i dziękuję bardzo za odwiedziny ♥ wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam. Podobała mi się, choć faktycznie może nie jest to wielce odkrywcza lektura. Niedługo premiera kolejnej powieści autorki, ale tym razem wydanej przez Editio. Jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńCzytałam, piękna historia <3 Nawet łzy się pojawiły, a ja rzaadko płacze przy czytaniu :(
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Bardzo podoba mi sie pomysł na tą ksiązkę, na pewno po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuń