Tillie Cole - ,,Słodki dom" (recenzja)
Czy miłość może pokonać wszystkie trudności, które los stawia jej na drodze ? Zapraszam Was na recenzję powieści ,,Słodki dom".
Molly Shakespeare w bardzo młodym wieku straciła całą rodzinę. Odtąd musiała radzić sobie sama. Zdolna dziewczyna jest teraz studentką Oxfordu, która wyjeżdża do Alabamy, by pracować tam jako asystentka wykładowcy. Gdy pierwszego dnia pracy poznaje Rome'a, nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest on gwiazdą futbolu amerykańskiego. Rodzi się między nimi uczucie, ale rodzice Rome'a ma już inne plany na życie dla syna. Czy pokonają trudności ? Czy ich miłość będzie miała równie tragiczny koniec, jak ta z szekspirowskiego dramatu ?
Tillie Cole pochodzi z małego miasteczka w północno-wschodniej Anglii. Mieszka teraz ze swoim mężem - zawodowym graczem rugby - w Austin w Teksasie. Pisze zarówno tradycyjne oraz mroczne romanse, jak i powieści dla młodzieży i dorosłych.
Dla jednych słowo ,,dom" kojarzy się z konkretnym miejscem, gdzie wracają, gdzie dorastali, gdzie kiedyś mieszkali. Drudzy słowa ,,dom" używają, gdy mówią o rodzinie, albo osobie, którą kochają, która jest dla nich ważna. Tillie Cole to autorka, którą zdążyłam już doskonale poznać. ,,Tysiąc pocałunków", czyli pierwsza książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać nie zachwyciła mnie, ale seria ,,Kaci Hadesa" zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Postanowiłam więc poznać kolejną powieść, która wyszła spod pióra tej autorki. ,,Słodki dom" wydaje się historią iście z szekspirowskiego dramatu. W końcu mamy tutaj Romea i Molly (jednakże jej drugie imię brzmi Julia). Nazwisko głównej bohaterki to Sheakspeare. A jednak nie do końca ...
Molly wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, by pracować jako asystentka wykładowcy na Uniwersytecie Alabamy. Studiuje filozofię, jej iloraz inteligencji jest bardzo wysoki, dzięki czemu rok wcześniej poszła do szkoły. Teraz przygotowuje się do pisania doktoratu. Przez przypadek, pierwszego dnia pracy poznaje Rome'a Prince'a - gwiazdę uniwersyteckiej drużyny futbolu amerykańskiego. To jedno spotkanie na zawsze odmieni ich życie.
Cała powieść zaczyna się dosyć naiwnie. Główna bohaterka, czyli Molly jest zdolną i bystrą dziewczyną, która rozpoczyna swój pierwszy dzień pracy na stanowisku asystenta wykładowcy. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że życie uniwersyteckie w Stanach Zjednoczonych jest całkiem inne niż w Anglii. I tak studentka z Oxfordu poznaje życie studentów w Alabamie, gdzie wszyscy emocjonują się futbolem amerykańskim, z kolei ona nawet nie zna jego zasad. Molly to bohaterka, która na początku książki bardzo mi się spodobała. Była odważna; nie przejmowała się tym co mówią o niej inni, wspierała także swoje przyjaciółki, które poznała w akademiku. Była sympatyczna, urocza i całkiem inna od uczniów uniwersytetu. Z czasem jednak miałam wrażenie, że autorka chyba poszła nie tą drogą. Molly stała się uległa i naiwna, nie była tą dziewczyną, która zdobyła moje serce na początku powieści. Co do Romea, to tutaj również byłam lekko rozczarowana. Liczyłam na to, że autorka będzie budowała napięcie w związku z jego postacią. I tak z początku wydaje się, że to taki bad boy, dziewczyny uganiają się za nim cały czas, zalicza wszystkie dziewczyny na kampusie a potem staje się potulny jak baranek. Za mało było w nim charyzmy, Cole nie uwypukliła jego przemiany. Jak dla mnie za szybko rozwijała się ich relacja. I chociaż chemia między Molly a Romeo jest magnetyzująca, ciągle gdzieś brakowało mi tutaj prawdziwości, wszystko było górnolotne i chyba za bardzo przesadzone.
Cole pisze lekko i co do języka, jakim napisany jest ,,Słodki dom" nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednakże, co do fabuły nie jest już dobrze. Historia Molly i Rome'a jest niestety bardzo schematyczna, a przy tym naiwna. Główni bohaterowie poznają się w momencie, gdy Molly upadają na podłogę kartki, które niesie na wykład. Romeo pomaga jej je podnieść. Ile razy ten motyw był wykorzystany w romansach ? Tego chyba nie da się zliczyć. A dodając do tego później górnolotne wyznania miłości, złych rodziców Romea i do bólu przebiegłą Shelly - dziewczynę, która chce koniecznie wyjść za mąż za Rome'a mamy tutaj cały ogląd sytuacji. Relacja głównych bohaterów rozwijała się moim zdaniem za szybko. Miałam wrażenie, że gdy doszło już do tego kulminacyjnego momentu, w którym główni bohaterowie wiedzieli, że coś do siebie czują, autorka nie miała pomysłu na dalszą fabułę i wymyślała coś na szybko, byleby książka nie była za krótka. I co prawda ja lubię czasami przeczytać takie schematyczne do bólu powieści, ale ,,Słodki dom" wykorzystuje chyba już wszystkie schematy, jakie tylko możemy znaleźć w romansach. Nie znaczy to jednak, że powieść nie ma plusów. Przede wszystkim warto pochwalić autorkę za to, że pokazała w swojej książce, że jeśli chcemy, możemy dokonać wszystkiego sami; zwróciła też uwagę na przemoc wobec dzieci. Wzruszające było też to, jak ukazała w powieści motyw macierzyństwa i to, że nie tylko kobieta jest odpowiedzialna za dziecko, ale także mężczyzna. W końcu mężczyzna ,,albo powinien być zawsze, albo w ogóle". To była jedna z tych chwil, która mnie wzruszyła. Reszta była albo przesadzona, górnolotna, albo nie wywołała na mnie żadnego wrażenia.
,,Słodki dom" to historia, która ma wiele wspólnego z szekspirowskim dramatem. Nie powiem Wam jednak, czy miała tragiczny finał. Książka Cole jest jak dla mnie zbyt przewidywalna, zbyt naiwna i nawet poruszane przez autorkę trudne tematy nie sprawiają, że jest lepiej. Autorka serii ,,Kaci Hadesa" tym razem przedobrzyła, nie miała chyba pomysłu na fabułę i szkoda, że tak poprowadziła całą powieść, bo bohaterowie mieli potencjał. Ja niestety się rozczarowałam, nie ukrywam, że spodziewałam się innej powieści, ale wierzę, że kolejne części, które będą opowiadały historie przyjaciół Molly i Rome'a będą o wiele lepsze.
,,Słodki dom" Tillie Cole
Cykl: Słodki dom (tom 1)
Wydawnictwo: Editio Red
Tłumaczenie: Marta Czub
Data wydania: 4 czerwca 2019
|
Tillie Cole pochodzi z małego miasteczka w północno-wschodniej Anglii. Mieszka teraz ze swoim mężem - zawodowym graczem rugby - w Austin w Teksasie. Pisze zarówno tradycyjne oraz mroczne romanse, jak i powieści dla młodzieży i dorosłych.
Dla jednych słowo ,,dom" kojarzy się z konkretnym miejscem, gdzie wracają, gdzie dorastali, gdzie kiedyś mieszkali. Drudzy słowa ,,dom" używają, gdy mówią o rodzinie, albo osobie, którą kochają, która jest dla nich ważna. Tillie Cole to autorka, którą zdążyłam już doskonale poznać. ,,Tysiąc pocałunków", czyli pierwsza książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać nie zachwyciła mnie, ale seria ,,Kaci Hadesa" zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Postanowiłam więc poznać kolejną powieść, która wyszła spod pióra tej autorki. ,,Słodki dom" wydaje się historią iście z szekspirowskiego dramatu. W końcu mamy tutaj Romea i Molly (jednakże jej drugie imię brzmi Julia). Nazwisko głównej bohaterki to Sheakspeare. A jednak nie do końca ...
Molly wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, by pracować jako asystentka wykładowcy na Uniwersytecie Alabamy. Studiuje filozofię, jej iloraz inteligencji jest bardzo wysoki, dzięki czemu rok wcześniej poszła do szkoły. Teraz przygotowuje się do pisania doktoratu. Przez przypadek, pierwszego dnia pracy poznaje Rome'a Prince'a - gwiazdę uniwersyteckiej drużyny futbolu amerykańskiego. To jedno spotkanie na zawsze odmieni ich życie.
Cała powieść zaczyna się dosyć naiwnie. Główna bohaterka, czyli Molly jest zdolną i bystrą dziewczyną, która rozpoczyna swój pierwszy dzień pracy na stanowisku asystenta wykładowcy. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że życie uniwersyteckie w Stanach Zjednoczonych jest całkiem inne niż w Anglii. I tak studentka z Oxfordu poznaje życie studentów w Alabamie, gdzie wszyscy emocjonują się futbolem amerykańskim, z kolei ona nawet nie zna jego zasad. Molly to bohaterka, która na początku książki bardzo mi się spodobała. Była odważna; nie przejmowała się tym co mówią o niej inni, wspierała także swoje przyjaciółki, które poznała w akademiku. Była sympatyczna, urocza i całkiem inna od uczniów uniwersytetu. Z czasem jednak miałam wrażenie, że autorka chyba poszła nie tą drogą. Molly stała się uległa i naiwna, nie była tą dziewczyną, która zdobyła moje serce na początku powieści. Co do Romea, to tutaj również byłam lekko rozczarowana. Liczyłam na to, że autorka będzie budowała napięcie w związku z jego postacią. I tak z początku wydaje się, że to taki bad boy, dziewczyny uganiają się za nim cały czas, zalicza wszystkie dziewczyny na kampusie a potem staje się potulny jak baranek. Za mało było w nim charyzmy, Cole nie uwypukliła jego przemiany. Jak dla mnie za szybko rozwijała się ich relacja. I chociaż chemia między Molly a Romeo jest magnetyzująca, ciągle gdzieś brakowało mi tutaj prawdziwości, wszystko było górnolotne i chyba za bardzo przesadzone.
Cole pisze lekko i co do języka, jakim napisany jest ,,Słodki dom" nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednakże, co do fabuły nie jest już dobrze. Historia Molly i Rome'a jest niestety bardzo schematyczna, a przy tym naiwna. Główni bohaterowie poznają się w momencie, gdy Molly upadają na podłogę kartki, które niesie na wykład. Romeo pomaga jej je podnieść. Ile razy ten motyw był wykorzystany w romansach ? Tego chyba nie da się zliczyć. A dodając do tego później górnolotne wyznania miłości, złych rodziców Romea i do bólu przebiegłą Shelly - dziewczynę, która chce koniecznie wyjść za mąż za Rome'a mamy tutaj cały ogląd sytuacji. Relacja głównych bohaterów rozwijała się moim zdaniem za szybko. Miałam wrażenie, że gdy doszło już do tego kulminacyjnego momentu, w którym główni bohaterowie wiedzieli, że coś do siebie czują, autorka nie miała pomysłu na dalszą fabułę i wymyślała coś na szybko, byleby książka nie była za krótka. I co prawda ja lubię czasami przeczytać takie schematyczne do bólu powieści, ale ,,Słodki dom" wykorzystuje chyba już wszystkie schematy, jakie tylko możemy znaleźć w romansach. Nie znaczy to jednak, że powieść nie ma plusów. Przede wszystkim warto pochwalić autorkę za to, że pokazała w swojej książce, że jeśli chcemy, możemy dokonać wszystkiego sami; zwróciła też uwagę na przemoc wobec dzieci. Wzruszające było też to, jak ukazała w powieści motyw macierzyństwa i to, że nie tylko kobieta jest odpowiedzialna za dziecko, ale także mężczyzna. W końcu mężczyzna ,,albo powinien być zawsze, albo w ogóle". To była jedna z tych chwil, która mnie wzruszyła. Reszta była albo przesadzona, górnolotna, albo nie wywołała na mnie żadnego wrażenia.
,,Słodki dom" to historia, która ma wiele wspólnego z szekspirowskim dramatem. Nie powiem Wam jednak, czy miała tragiczny finał. Książka Cole jest jak dla mnie zbyt przewidywalna, zbyt naiwna i nawet poruszane przez autorkę trudne tematy nie sprawiają, że jest lepiej. Autorka serii ,,Kaci Hadesa" tym razem przedobrzyła, nie miała chyba pomysłu na fabułę i szkoda, że tak poprowadziła całą powieść, bo bohaterowie mieli potencjał. Ja niestety się rozczarowałam, nie ukrywam, że spodziewałam się innej powieści, ale wierzę, że kolejne części, które będą opowiadały historie przyjaciół Molly i Rome'a będą o wiele lepsze.
,,Dom jest tam, gdzie druga połowa twojego serca ... "
Ocena : ✰✰✰✰✰✰ (6/10)
Za możliwość przeczytania tej powieści dziękuję Wydawnictwu Editio Red. |
książkę już mam, więc na pewno przeczytam.:)
OdpowiedzUsuńTym razem sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o tej książce tak różne opinie, że sama nie wiem, czy chcę po nią sięgać czy nie :/
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.pl
Nie jestem przekonana. Może poczekam na recenzje drugiego tomu i zdecyduje czy dać tej serii szanse.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mnie się akurat podobała ta historia, przyjemnie mi się ją czytało po sesji. ;D Chociaż bywa przewidywalna i schematyczna. xd
OdpowiedzUsuńJools and her books
To znaczy ta książka nie była aż tak zła, ale denerwowało mnie w niej to, że autorka jakoś nie miała pomysłu na fabułę. Biorąc pod uwagę inne powieści autorki, np serię Kaci Hadesa byłam rozczarowana, bo to całkiem inny poziom, a ,,Słodki dom" był rzeczywiście trochę przesłodzony momentami, więc dlatego to moje rozczarowanie. Jeśli dla kogoś, to pierwsze spotkanie z autorką, albo nie podobały mu się klimaty ,,Katów", lub po prostu lubi taki content, to może akurat ta powieść mu się podobać :)
UsuńPozdrawiam
Szkoda, że książka Cię rozczarowała. Mnie jakoś bardzo nie kusi, ale kiedyś może po nią sięgnę, nie mówię 'nie'. ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, kurde, nie wiem. Bo np. "Kaci Hadesa" tej autorki bardzo mi się podobają, ale już przez "Raze" nie mogę przebrnąć. Nuda i beznadzieja ogólna.
OdpowiedzUsuńOj, zdecydowanie nie dla mnie. Nie to, że raczej omijam takie tematy, ja po prostu lubię jak książka jest logicznie, ciekawie i dobrze napisana. A tu chyba jednak tego brak...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Kiedy przeczytałam opis tej książki, od razu pomyślałam, że to nie jest coś dla mnie, a Twoja recenzja mnie tylko w tym utwierdziła ;). I dobrze, ominie mnie średniawa powieść, przewidywalna i pełna dramatów ;)
OdpowiedzUsuńA może byś zrobiła kategorie gatunkowe książek recenzowanych, bo często szukam konkretnego gatunku książki i ciężko nieraz po okładce czy tytule znaleźć...
OdpowiedzUsuń