Kilka słów o Turcji i tureckich serialach - część I

Zdążyliście już pewnie zauważyć, bo napisałam to w zakładce ,,O mnie" a nawet na moim Instagramie, że w wolnym czasie oglądam seriale (w szczególności tureckie). Pewnie wielu z Was jedyną produkcją, jaka kojarzy z tureckimi serialami jest osławione już ,,Wspaniałe stulecie". Zresztą sama pisałam bloga o tym serialu i czasami, pomimo że serial już dawno się zakończył, nadal dostaję kilka pytań od wiernych fanów tej produkcji. Jednak wbrew pozorom tureckie seriale to nie tylko ,,Wspaniałe stulecie". Chcecie się dowiedzieć o nich czegoś więcej? Zapraszam Was na I część posta i w podróż do świata tureckich seriali (i Turcji)! 



Turecka telewizja opiera się właśnie na serialach. Nie bez powodu jest jednym z największych eksporterów produkcji telewizyjnych na świecie. Jeszcze prawie dekadę temu o tureckich produkcjach mało kto słyszał. Teraz w wielu krajach możemy oglądać je codziennie, powstają specjalne kanały, które emitują tureckie seriale. Wielki bum na nie zaczął się w chwili, gdy cały świat odkrył  ,,Wspaniałe stulecie". Nikt nie przewidział, że serial o rudowłosej Hurrem, która zdobywa serce Sułtana Sulejmana zdobędzie taką popularność na całym świecie. Nikt też nie przewidział również tego, że turecka produkcja na zawsze odmieni oblicze małego ekranu i stanie się początkiem rozkwitu rynku serialowego w tym kraju. Okazuje się, że tak naprawdę kluczem do sukcesu są małe niuanse. Tak oto opera mydlana może stać się międzynarodowym hitem.


Walcząc o przetrwanie

Nastaje godzina 20.00, gdy tureccy widzowie zasiadają przed telewizory, by śledzić losy ulubionych bohaterów. Podobnie jak w innych krajach, godzina dwudziesta to tzw. prime time, czyli czas, gdy emitowane są seriale cotygodniowe. Co ciekawe niemalże każda większa stacja emituje w tej porze swój serial. A stacji w Turcji, które są ogólnodostępne dla widzów (tzn. są w naziemnej telewizji cyfrowej) jest o wiele więcej niż w Polsce - teraz około siedmiu. Tak więc możecie się już domyślać ile produkcji do wyboru mają Turcy i to każdego dnia. Każdy serial musi więc walczyć o przetrwanie, a spadek poniżej pożądanych ratingów może skończyć się jego rychłym zakończeniem. A w tym nie pomaga również fakt, że turecka telewizja nie wyznaje czegoś takiego, jak przerwa zimowa i letnia niemalże przez cały rok bombardując nas coraz to nowszymi serialami. Podczas gdy jedne w ciągu tygodnia mogą stać się hitami, drugie mogą w tym samym czasie z ratingowych piedestałów spaść na sam dół stawki. Wcześniej w niektórych przypadkach są jeszcze próby przesunięcia serialu na inny dzień tygodnia, ale jeżeli one również nie odnoszą skutku, to nic władz stacji nie zatrzyma przed zablokowaniem owego serialu. Tak naprawdę to widz jest panem i władcą każdego serialu.

W Polsce stacja wykupuje całą serię danego serialu, czyli najczęściej 13 odcinków i nawet jeśli serial nie wpadnie w gusta widzów, prawie zawsze stacja i tak wypuszcza te 13 odcinków, które zakupiła. Zapłaciła za całą serię, więc nic już nie traci. W Turcji jest całkiem inaczej. Tam stacje opierają się na ratingach, czyli statystykach ile osób w ogóle serial ogląda. Jeśli oglądalność zadowala stację, to serial jest kontynuowany, a my nadal możemy śledzić losy naszych ulubieńców. Jeśli jest odwrotnie, to stacji nic nie powstrzyma przed tym, by taki serial po prostu z anteny zdjąć. Nawet jeżeli miałby duży fandom w Internecie i wiele tweetów pod hasztagiem odcinka to tu liczą się pieniądze. Znam seriale, które długo nie zawojowały w tureckiej telewizji i skończyły się po na przykład pięciu odcinkach. Ba, znam serial, który zakończył się po odcinkach dwóch. W Polsce byłoby to nie do pomyślenia, prawda ? 
 

Gdy jeden odcinek trwa więcej niż cały film...

Większość filmów trwa do dwóch godzin i najczęściej są zamkniętą całością. Dostajemy więc początek, w którym poznajemy bohaterów, zawiązanie akcji i koniec. A to wszystko w ciągu góra tych dwóch godzin. A w Turcji tyle (jak nie więcej) trwa zwykle jeden odcinek. Łatwo jest więc policzyć, że skoro zwykle odcinki, nawet te nadawane w Polsce, czy w innych krajach mają po czterdzieści pięć minut, to taki jeden odcinek cotygodniowego tureckiego serialu trwa często tyle co trzy odcinki ,,zwykłego" serialu. Tureckie seriale mają co prawda tendencję do tzw. dłużyzn, czyli wątków z postaciami komediowymi, albo zbyt długiego przedłużania niektórych scen, które są tzw. ,,zapchaj dziurą". Seriale, które zostały zakupione przez stacje z innych krajów są wersjami przystosowanymi dla widzów przyzwyczajonych do normalnego formatu odcinka. Wobec tego w polskiej telewizji bardzo rzadko uświadczycie prawdziwego cliffhangera, bo często zdarza się tak, że po dzieleniu odcinka cliffhanger wypada w środku odcinka i od razu po nim mamy rozwiązanie akcji, która normalnie miałaby miejsce dopiero w następnym odcinku. Dlatego też wiele osób, które zasmakowało oglądania oryginalnych odcinków z polskimi napisami rzadko kiedy chce wracać do tych z lektorem, które znamy z polskiej telewizji, bo tracą one dla nich swego rodzaju ,,dreszczyk emocji" związany z wyczekiwaniem na kolejne perypetie ulubionych bohaterów. Do tego warto dodać, że przed niemalże każdym serialem cotygodniowym stacje emitują ,,ozety", a więc powtórkę poprzedniego odcinka w wielkim skrócie. Zwykle trwa ona około pół godziny do czterdziestu pięciu minut i jest to taka esencja poprzedniego odcinka. Wszystko po to, by widz nie zapomniał, co się działo w poprzednim odcinku. 

Świat hasztagów

Jednak niewątpliwie jednym z elementów kolejnego odcinka jest hasztag, który podają producenci do komentowania go w mediach społecznościowych. Działa on troszkę na zasadzie nazwy odcinka serialu i co nieco zdradza nam o fabule kolejnego odcinka. Zwykle jest to jedno/dwa słowa, ale niekiedy zdarza się, że dostajemy całe zdanie. Co ważne słowa użyte w hasztagu zawsze coś symbolizują. Sama konwencja angażowania fanów serialu jest znana też widzom seriali np. amerykańskich, ale i tak w Turcji jest ona czymś, co naprawdę dobrze działa. Tureckie seriale ogląda spora część widzów na całym świecie, a co więcej, oglądają je osoby, które nie znają nawet tureckiego. Mimo to zasiadają o godzinie dwudziestej czasu tureckiego, by przeżyć kolejny odcinek razem z bohaterami i innymi fanami i wymieniać się z nimi spostrzeżeniami wnioskując często tylko z mowy ciała, kilku zdań, które znają po turecku (na pewno każdy fan tureckich seriali doskonale zna kilka tureckich zdań, w których zaszczytne pierwsze miejsce oczywiście zajmuje Seni seviyorum (tur. Kocham Cię!), które usłyszycie w każdym romkomie (i nie tylko).

Wyczekując na zwiastun

Nic jednak tak nie pobudza zaciekawienia i nadgryzania paznokci w napięciu i oczekiwaniu na kolejny odcinek, jak zakończenie poprzedniego. A zakończenia odcinków tureckich seriali za każdym niemal razem są zakończone mocnymi cliffhanger'ami. Z zaciekawieniem trzeba więc upatrywać jak najszybciej zwiastuna i mieć nadzieję, że producenci zlitowali się nad widzami i postanowili dać jeden z nich od razu po zakończeniu odcinka. Zwykle każdy odcinek ma dwa zwiastuny, które są emitowane na kanale przed różnymi programami, a także innymi serialami stacji, na której nadawany jest nasz serial. Analogicznie jest również z serialami codziennymi (a takie w Tureckiej telewizji również istnieją, ale na nieco innej zasadzie niż cotygodniowe seriale), tyle że w ich przypadku stacje emitują po każdym odcinku zwiastun kolejnego odcinka, albo przygotowują jeden zwiastun dla wszystkich odcinków w tygodniu. Taki jeden zwiastun trwa od trzydziestu sekund do nawet minuty i więcej. Jednak najważniejsze jest to, że producenci wychodzą swoim widzom naprzeciw i chcąc zachęcić do oglądania ich produkcji umieszczają zwiastuny, a nawet całe odcinki seriali na przygotowanym i poświęconym konkretnemu serialowi kanale na YouTube, czasami dodając do zwiastunów czy wybranych fragmentów odcinków napisy np. po angielsku. Dzięki temu widzowie z całego świata mogą również nie tylko oglądać odcinki seriali, ale także rozemocjonowani czekać na kolejny odcinek rozkoszując się jego zwiastunem.


Pozwolić sobie na ,,coś więcej"

Oczywiście rynek serialowy w Turcji także przechodzi powoli transformację i pojawiają się internetowe platformy tak jak u nas Netfliks. Zresztą Netfliks także jest dostępny w Turcji. Co więcej nawet napiszę Wam, że na tę platformę zawitało także kilka tureckich seriali. Oprócz niego najbardziej popularnymi platformami w Turcji są także Blu.tv i puhutv, które mogą sobie pozwolić na więcej w swoich serialach. Ale co pod tym ,,więcej" się kryje?

Nie ma się co oszukiwać - Turcja to kraj, w którym nadal rządzi w jakimś stopniu obyczajowość i religia, a przynajmniej jest to ważne dla władz tamtego kraju. Jednak to wcale nie tak, że w Turcji kobiety chodzą po ulicach tylko w hidżabach i są bezwzględnie posłuszne mężowi. Wierzcie mi - tak naprawdę kompletnie te wyobrażenie mija się z prawdą. Gdyby nie kilka aspektów stojących właściwie po stronie władz państwa, inaczej postrzegalibyśmy pewnie ten kraj. Jak każde państwo, w którym religią dominującą jest islam - kojarzymy je raczej przez pryzmat zdarzeń, o których słyszymy w telewizji, kobiet w hidżabach; ale to kolejny mit. Oczywiście istnieją kobiety, które żyją w taki sposób i są podporządkowane religii. Jednak w większości przypadków Turczynki tak naprawdę niczym się nie różnią od Polek czy Europejek. Posiadają prawo jazdy, zajmują niekiedy wyższe stanowiska w firmach, studiują, są aktorkami, spełniają się. A przykładów można by mnożyć i mnożyć. Podobnie mężczyźni - wcale nie są panami i władcami, którzy rządzą kobietami.

Jednak wracając do meritum - U nas w Polsce, a tym bardziej np. w serialach amerykańskich, temat nagości, czy nawet pocałunku jest na poziomie dziennym. Nagość nie wywołuje w nas jakichś odruchów zgorszenia, teledyski muzyków wręcz czasami kipią od nagości, a w wielu serialach oglądanych w telewizji nie brakuje nie tylko pocałunków, ale i całkiem odważnych scen erotycznych. A o przekleństwach słyszanych w niemal każdym serialu, czy widoku alkoholu, którym raczą się bohaterowie seriali nawet nie wspomnę. 
Dla tureckich władz jest to nie do pomyślenia, dlatego też seriale, w których bohaterowie nawet całują się nieco dłużej, niż pozwalają na to rozporządzenia (o ile się nie mylę długość pocałunku musi wynosić najwyżej 6 sekund!) dostają wysokie kary od takiego odpowiednika w Turcji naszej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Na cenzurowanym jest oczywiście również alkohol, odważniejsze sceny łóżkowe i przekleństwa. Dlatego też producenci seriali usiłują uchylić się od kar cenzurując przekleństwa, a nawet rozmazując szklanki z alkoholem, który czasami piją bohaterowie. Scen nagości jakie znacie z amerykańskich seriali również nie uświadczycie, choć co ciekawe w wielu tureckich serialach aż kipi od emocji i gorąca, gdy bohaterowie już "lądują" w łóżku, albo pod prysznicem (choć niekiedy są całkowicie ubrani!). Dobrym tego przykładem są seriale Kiralik ask, czy też San Cal Kapimi, który nadal w Turcji jest nadawany.

O co chodzi z tym pocałunkiem?

I tak dochodzimy do meritum pocałunku w tureckich serialach. Sam pocałunek jest zwykle zakorzeniony w mentalności obywateli danego kraju. Ten akt coraz częściej (niestety) nie kojarzy się już z miłością aż po grób, małżeństwem czy nawet dwójką kochających się ludzi. Pod wpływem zmiany mentalności nie dziwi nas już, gdy widzimy go w scenach erotycznych wielu seriali, a nawet w klipach muzycznych. W Turcji za to, zwykły pocałunek, jaki znamy jest dla niektórych (szczególnie dla władz tego kraju) gorszący, przez co właśnie zostały ustalone te limity czasowe. W serialach produkowanych dla tamtejszej telewizji państwowej wszystko odbywa się więc najczęściej ,,w zgodzie z przepisami", jedynie stacje prywatne i niezależne pozwalają sobie często na większą niż zwykle ilość pocałunków, co wiąże się ze wspomnianymi wcześniej karami finansowymi dla producentów. Jednak co ciekawe w Turcji pocałunek, jaki my znamy wcale nie kojarzy się im z tymi uczuciami, jakich my doświadczamy, podczas obserwowania takich scen. U Turków i Turczynek głęboko zakorzenione jest przekonanie, że to właśnie pocałunek w czoło jest bardziej intymniejszy. Gdy mężczyzna całuje w czoło swoją ukochaną (np. przy scenach ślubu) najczęściej oznacza to, że chce się nią opiekować, jest ona dla niego ważna i żywi do niej jakieś większe uczucia. Przez to właśnie, zwykle w serialach codziennych i przy scenach ślubu nie dostrzeżecie pocałunku, jaki znamy, ale właśnie osławiony pocałunek w czoło. W wielu fankach tureckich seriali takie posunięcie ze strony bohatera wywołuje euforię, bo to znak, że coś się dzieje w głowie naszego bohatera i rychło powinniśmy już wiedzieć, że jest on kolokwialnie mówiąc trafiony (rzecz jasna strzałą miłości).

Zobacz kolejne części posta o Turcji i tureckich serialach

II część posta -> KILKA SŁÓW O TURCJI I TURECKICH SERIALACH - CZĘŚĆ II


6 komentarzy:

  1. Nie oglądałem tureckich seriali, ale post przeczytałam z przyjemnością i ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, superancko było to przeczytać :) Takiej niespodzianki się nie spodziewałam, no i czekam na kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zbiera mi się z tym podsumowaniem najlepszych seriali, ale obiecuję dać w najbliższych tygodniach :D
      Pozdrawiam Wiśnia :D

      Usuń
  3. Nigdy nie byłam zwolenniczką seriali.. jedynie sporadycznie. Gdy przypadkiem trafiłam na serial turecki to już na "półmetku" zauważyłam dużą powściągliwość aktorów bez zbędnych łóżkowych fikołków.
    Dziękuję Kasiu za Twój wyczerpujący post i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło i częściej zapraszam na mojego bloga :D

      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń

Witam Cię kochany czytelniku. Bardzo się cieszę, że trafiłeś na mojego bloga. Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Pozdrawiam
Katarzyna ♥

Copyright © 2014 Mój Świat Literatury , Blogger
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...