Magdalena Szweda - ,,Król Midas" (recenzja)
Czy kolejna powieść z motywem mafijnym wciągnęła mnie do swojego świata? Zapraszam Was na recenzję powieści ,,Król Midas".
Leonardo Binetti miał wszystko, na czym mu zależało. Skupiony zawsze na celu budował swoje imperium i nie wahał się zabić, byleby tylko osiągnąć swoje założenia.. Gdy przez przypadek spotyka Emily Carter, która przychodzi odwiedzić swojego brata w więzieniu, nie spodziewa się, że ta chwila zmieni jego życie. Czy obojgu uda się odkryć swoje przeznaczenie?
Król Midas |
Magdalena Szweda urodziła się w 1990 roku w Tarnowskich Górach. Prywatnie jest miłośniczką literatury, zwierząt i rękodzieła, a zawodowo zajmuje się tworzeniem i projektowaniem biżuterii. ,,Król Midas" to jej debiutancka powieść, która wcześniej podbiła Wattpada.
Już ze szkoły znamy bohatera wielu mitów i anegdot, którym był właśnie Król Midas. Kojarzy się on nam przede wszystkim z bogactwem, którego źródłem był fakt, że wszystko, czego się dotknął, zamieniało się w złoto. Do tego daru nawiązuje również kilka momentów w powieści Magdaleny Szwedy, która stała się hitem platformy Wattpad. Mnie niestety nie udało się przeczytać tej powieści w czasie, gdy znajdowała się ona na owej platformie, ale oczywiście kwestią czasu było, aż w końcu trafi na księgarskie półki. Jak to zwykle bywa, po zachwytach niektórych czytelniczek nad tą historią spodziewałam się czegoś naprawdę intrygującego. A dostałam raczej powieść takie ,,pól na pół", czyli nie wybitną, ale też i niezłą historię.
Miał wszystko, na czym mu zależało, a jednak gdy spotkał ją, wszystko przestało mieć dla niego znaczenie. Oboje pochodzą z dwóch światów, obojga doświadczył los, ale jedna chwila sprawi, że ona znajdzie się na jego łasce. Wkrótce oboje się przekonają, że ich relacja wcale nie będzie tak prosta, jak myśleli.
Jak sam tytuł mówi - głównym bohaterem tej historii jest Król Midas, a tak naprawdę to przydomek Leonardo Binettiego, który rzeczywiście ma wszystko, czego pragnie. Pieniądze, poważanie w świecie przestępczym, ale brakuje mu jednego - wolności. Poznajemy go, gdy znajduje się w więzieniu, do którego trafił przez zasadzkę FBI. Oczywiście, jego dni za kratami są policzone z uwagi na to, iż posiada najlepszych prawników. Podczas jednej z rozmów ze swoim adwokatem dostrzega w sali widzeń dziewczynę odwiedzającą jednego z więźniów, której nie może wyrzucić ze swoich myśli. Wkrótce ich drogi po raz kolejny się krzyżują za sprawą chłopaka Emily, który oczywiście (jakżeby inaczej) narobił długów, których nie jest w stanie spłacić. Tak oto dziewczyna trafia przypadkiem w ręce Binettiego. Muszę przede wszystkim powiedzieć, że cenię upór Leonardo - co by nie powiedzieć, to mężczyzna, który się nie poddaje, doszedł sam do takiej pozycji, jaką sprawuje, osiągnął w życiu wszystko sam. Widać w nim na każdym kroku zdeterminowanie, które nie pozwala mu na to, by się poddawać. Poza tym na pewno na plus zasługuje fakt, jak potraktował dziecko Emily. To było moim zdaniem naprawdę wzruszające, a sam ten wątek z pewnością wyróżnia tę książkę na tle innych romansów mafijnych. Jeżeli jednak mówimy o Emily, to podobało mi się w niej to, że próbowała postawić się swojemu chłopakowi, na dodatek ciężko pracowała. Mam wrażenie, że Emily nie jest taką pustą laleczką, tylko doskonale wie, czego chce, choć na pewno w niektórych sytuacjach po prostu nie myślała, bo popełniała wiele głupot. Emily ma charakterek, a ciąża dodatkowo ją zmieniła i sprawiła, że dziewczyna nie poddawała się, walczyła o swoje życie i życie nienarodzonego dziecka. Nie do końca podobał mi się jej charakterek w niektórych momentach książki, bo zachowywała się jak rozwydrzona dziewczyna, zamiast pokornieć. Rozumiem, że autorka chciała tu pokazać jej upartość, ale jak dla mnie po prostu jej zachowanie było nierealne. Kto pyskuje mafiozowi, który może w jednej chwili pozbawić Cię życia? Natomiast zachowanie Binettiego również w niektórych momentach nie pasowało do w miarę spójnego image, który wykreowała w jego przypadku autorka. Z jednej strony dostajemy groźnego mafioza, którego boją się niemal wszyscy w przestępczym światku, a z drugiej strony jego relacja z Emily zupełnie odbiegała od tego obrazu groźnego przestępcy.
Z pewnością Magdalena Szweda ma lekki i przystępny język, który sprawia, że jej książkę czyta się naprawdę szybko. Sam początek powieści również jest obiecujący i jestem pewna, że gdyby autorce udało się utrzymać ten poziom przez całą książkę, dostalibyśmy kawał naprawdę dobrego romansu mafijnego. I niestety, specjalnie posługuję się w poprzednim zdaniu trybem przypuszczającym, gdyż ,,Król Midas" jest moim zdaniem raczej dobrym guilty pleasure, ale niczym więcej. Przede wszystkim miałam wrażenie, że wykreowani przez autorkę bohaterowie wcale nie trzymali się kupy. W jednej chwili dostajemy twardego faceta, który zabija bez mrugnięcia okiem, a w drugiej potulnego mężczyznę, który sam nie do końca wie czego chce, choć podobały mi się tu próby ukazania zmian w bohaterze. Również fabularnie niektóre elementy tej powieści wcale ze sobą nie współgrały. Brakowało mi tu rozbudowania kilku wątków, jak chociażby tego, jak sam Leonardo zdobył taką władzę i pieniądze; albo rozbudowania wątku brata Emily. Mam wrażenie, że jest on chyba najbardziej pominiętą postacią w tej książce i w ogóle nie rozumiem, po co autorka go tu wplotła. Czasami widać tu przebłyski ,,otwartych wątków", ale myślę, że najpewniej plany autorki zrewidowała rozwijająca się książka, a na same wątki zabrakło może już pomysłu? W tej powieści takich przykładów można by mnożyć i mnożyć. Wyczuwałam tu mały bałagan, przez co nie do końca mogłam rozkoszować się tą lekturą. Jednak, żeby nie skupiać się na minusach tej pozycji, to muszę pochwalić autorkę za wplecenie w tę powieść kilku ważnych wątków, jak dążenie do celu, wierzenie w siebie; ale także przemoc w rodzinie, ból, gniew, brak miłości, ciąża. Ten ostatni to moim zdecydowaniem jeden z większych powiewów świeżości w romansach mafijnych. Myślę, że może na palcach jednej ręki można policzyć książki ,,mafijne", które ukazały się na polskim rynku, traktujące o ciąży, ale nie będącej owocem związku dwójki głównych bohaterów. Podobało mi się podejście autorki do tego tematu i cieszę się, że w jej książce pojawił się taki wątek. Myślę, że może nawet niektóre czytelniczki dzięki niemu poczują wzruszenie podczas czytania tej historii.
,,Król Midas" to niezły romans mafijny, ale moim zdaniem brakuje mu dopracowania. Gdyby nie kilka rzeczy, które mi w nim przeszkadzały, a które dotyczyły stricte lepszego rozplanowania fabuły, to ta historia z pewnością mogłaby się znaleźć w czołówce najlepszych romansów mafinych tego roku. Niemniej jednak sam język autorki jest bardzo lekki, a mnogość nowych motywów w tej książce na tle literatury mafijnej sprawia, że Ci, którzy lubią od czasu do czasu przeczytać takie niezobowiązujące historie, powinni zostać usatysfakcjonowani. Ja na pewno jeszcze sprawdzę, co jeszcze autorka ma nam do zaoferowania w innych książkach.
,,Każdy z nas ma swój krzyż, który musi dźwigać. Czasami jest ciężko, czujesz rezygnację i nie masz siły dalej walczyć. Myślisz, że nic cię dobrego w życiu nie spotka, ale potem przychodzi nadzieja, a razem z nią dobra dusza, która pomaga ci robić kolejna kroki do przodu. Razem z tobą niesie ten krzyż i nie jest już tak ciężko jak na początku. Wspólnie dajecie radę."
Ocena: ✰✰✰✰✰ (5/10)
Wątpię, że po nią sięgnę. Nie jestem nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Rzadko sięgam po takie książki. Tej nie mówię nie, bo widzę w niej potencjał.
OdpowiedzUsuń