Kinga Litkowiec - ,,Miasto mafii" (recenzja przedpremierowa)
Niemalże półtora roku po pierwszym wydaniu powieści ,,Miasto mafii" ukazało się jej wznowienie. Czy rzeczywiście Kinga Litkowiec oferuje nam ekscytującą historię? Zapraszam Was na jej przedpremierową recenzję.
Miasto mafii |
Kinga Litkowiec to polska autorka z Lubelszczyzny. Jest spełnioną mamą i żoną, która jest zakochana w książkach i muzyce. Zaczęła tworzyć w 2019 roku, a pisanie stało się jej największą pasją.
Są takie autorki, których kariera pisarska po opublikowaniu swojej powieści na platformie Wattpad wystrzela niczym pocisk i jedną z takich autorek jest właśnie Kinga Litkowiec. Autorka w 2019 roku postanowiła podzielić się z innymi własną historią i tak oto mogliśmy poznać ,,Miasto mafii", które wkrótce trafiło na księgarskie półki. Teraz autorka przychodzi ze wznowieniem swojej debiutanckiej powieści, po tym, jak pierwsze wydanie na rynku książek z drugiej ręki osiąga niemalże bajońskie sumy. Ale czy rzeczywiście jest to tak emocjonująca historia? Moim zdaniem zdecydowanie nie.
Gdy Emma postanawia zamieszkać w niewielkim mieście Randall, wszystko wskazuje na to, że w końcu tu odnajdzie spokój i ucieknie od dramatycznych wydarzeń z przeszłości. Niestety, wkrótce do miasta wprowadza się trzech niebezpiecznych mężczyzn, a wszyscy jego mieszkańcy doskonale zdają sobie sprawę, że władzę nad okolicą przejęła mafia. Emma będzie musiała na nowo ułożyć sobie życie. Nie wie tylko, że ktoś już ma względem niej plany i nie zamierza tak łatwo z nich zrezygnować.
Do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z tą powieścią, choć w tamtym roku było o niej głośno, ale gdy w zapowiedziach ujrzałam wznowienie, postanowiłam sprawdzić, w czym tkwi fenomen historii Emmy i Arthura. Tak oto ochoczo wzięłam się do czytania, mając nadzieję na niezapomnianą lekturę. Cóż, niestety bardzo się pomyliłam. Główni bohaterowie pochodzą z dwóch światów. Emma to młoda dziewczyna, która pracuje w barze. Gdy w jej życiu dochodzi do dramatycznych wydarzeń, a jej cudem udaje się przeżyć, postanawia osiedlić się w Randall - miasteczku niedaleko Nowego Jorku. Wydaje się, że w końcu udało się jej na nowo ustabilizować swoje życie. Nie spodziewa się jednak, że wpadła w oko Arthurowi - jednemu z mafijnych bossów, który przejął władzę nad miasteczkiem. Tak oto dziewczyna, choć nieumiejętnie będzie próbowała od niego uciec, co jak możecie przypuszczać się jej nie udaje. Mam duży problem z tą historią. I to już nie na poziomie fabuły, o której powiem nieco później, ale i również bohaterów. Do żadnego z nich nie poczułam sympatii. Emma na początku wydawała mi się dziewczyną, która jest interesująca, ma swoją tajemnicę. Wszystko jednak runęło, gdy już niemalże na pierwszych stronach czytamy o tym, jak to się stroi w najlepsze rzeczy, jakie ma w szafie i specjalnie przechodzi obok willi mafijnych braci. Chyba jedynie po to, by zwrócić ich uwagę(?). Gdzieś od połowy książki miałam wrażenie, że Emma to tylko pusta laleczka, która zrobi wszystko, co każe jej Arthur. Kupuje (oczywiście wraz z przyjaciółką) erotyczne stroje, wszędzie dostosowuje się pod niego, nawet nie zauważając, że nie ma tak naprawdę nic do powiedzenia. Jest niezdecydowana, sama nie wie czego chce i jednocześnie miałam wrażenie, że nie ma swojego zdania. Łatwo da się nią manipulować. Co do Arthura, to również nie wzbudził mojej sympatii. Miejscami traktuje Emmę tak źle, że zastanawiam się, po co aż tak bardzo zależy mu na tym, by dziewczyna przy nim pozostała. Nawet po zakończeniu tej powieści ciężko mi go opisać, bo po prostu od początku do końca stanowi zagadkę, której autorka nie zamierza przed nami odkrywać. Niezmiernie irytowała mnie również Olivia, czyli przyjaciółka Emmy, która była tak płytka, infantylna i naiwna, że każde jej pojawienie się w książce od razu wywoływało u mnie odruch odrzucenia i miałam wielką ochotę pomijać jakiekolwiek sceny z nią. Nie rozumiem, jak można być tak zafascynowanym niebezpiecznym człowiekiem, zmuszać swoją przyjaciółkę do pójścia na imprezę i mieć jeszcze nadzieję na to, że prześpi się z jednym z mafijnych braci(?). Dla mnie to już szczyt idiotyzmu, tym bardziej, że żaden z mafijnych braci nie jest idolem pokroju gwizdy muzycznej czy aktora. Ta bohaterka moim zdaniem została przez autorkę tak źle napisana, że nawet nie wiem, co mam więcej tu dodać. Ethan, czyli brat Arthura również nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Jedynie Lucas był całkiem dobrze poprowadzony, choć tu również moim zdaniem nie ma powodów do zadowolenia, bo mogło być lepiej.
Nie będę słodziła i owijała w bawełnę - Kinga Litkowiec za pomocą swojej powieści pokazała nam niemalże podręcznikowy przykład toksycznej relacji. Choć na pierwszy rzut oka można byłoby stwierdzić, że to opowieść o miłości, to z pewnością nie da się zapomnieć o kilku mankamentach, które sprawiają, że to nic innego jak opowieść o toksycznym związku owinięta w folijkę bajek o miłości i oddaniu. Przez większość tej książki Emma (i Olivia) traktowana jest niemal jak popychadło, w łóżku również, nie może sama o sobie decydować, Arthur nie pozwala jej od siebie odejść, zamyka ją w domu, przetrzymuje, związuje, a nawet można byłoby powiedzieć, że korzysta z jej fascynacji nim. Chciałoby się zapytać, czy to rzeczywiście miłość? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Oczywiście gdzieś pod koniec tej historii autorka próbuje nam nieco wybielić wcześniejsze posunięcia głównego bohatera, pokazuje jego oddanie, że jest w stanie zrobić dla Emmy wszystko, ale nawet to nie przekonuje mnie do tego, by nadać tej relacji jakąś inną łatkę. Co do samego poziomu książki, to mam wrażenie, że do około jednej trzeciej książki akcja jeszcze ciekawi, nawet pomimo tej infantylności głównej bohaterki. Później miałam już wrażenie, że powieść ciągnięta jest na siłę, a autorka nie ma pomysłu na to, jak ją poprowadzić. W zamian dostajemy kolejne sceny łóżkowe, które zaczynają nużyć i nic niewnoszące do fabuły poczynania głównych bohaterów. Styl autorki jest przystępny i samą książkę czyta się szybko, choć przeważającą jej część stanowią opisy, a dialogów jest naprawdę niewiele. Autorka nieco zmodyfikowała stylistycznie te wydanie. Porównałam je z wcześniejszym i zmiany są jedynie stylistyczne, sama historia pozostała niezmieniona. Jest tu też sporo fabularnych luk, których autorce nie udało się naprawić. Przede wszystkim, gdy Emma zostaje niemalże zamknięta w domu Arthura, nie zastanawia się, co z jej pracą? Tak z dnia na dzień zapomina, że pracowała jako barmanka i zniknęła z dnia na dzień, nawet nie informując nikogo o tym, że nie będzie już pracowała? Przypomina sobie o tym dopiero po dłuższym czasie (?) Poza tym, przy zawiązaniu akcji, gdy główni bohaterowie bliżej się spotykają, zastanawiający jest fakt, skąd posiadali informację, że ona coś widziała i wie na temat zguby Arthura? Takich luk jest zdecydowanie więcej, ale gdybym miała je opisywać w swojej recenzji, to zdecydowanie byłaby ona co najmniej dwa razy dłuższa. Samo zakończenie również mnie nie przekonało. Oczywiście nie będę go zdradzać, ale zdecydowanie tutaj autorka już nie miała kompletnie pomysłu na to, jak tę historię zakończyć i dostaliśmy to, co dostaliśmy, czyli zupełne oderwanie od rzeczywistości (a raczej od tej historii).
,,Miasto mafii" to powieść, która kompletnie mnie rozczarowała. Spodziewałam się historii, która wciągnie mnie na kilka godzin i nie da mi o sobie zapomnieć, a dostałam opowieść, w której nie ma nic intrygującego, za to karmieni jesteśmy płytkością, infantylnością i ułudą romantycznej relacji. Jedynym plusem tej całej powieści jest przystępny język autorki, choć i on niestety pozostawia wiele do życzenia. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że każdy czytelnik ma swój gust, ale dla mnie ta powieść była jedynie stratą czasu i na pewno nie mam zamiaru sięgać po jej kontynuację.
,,Żyj swoim życiem, tak jak pragniesz. Nie tak jak według ciebie wypada."
Ocena: ✰ (1/10)
Za możliwość przedpremierowego przeczytania tej powieści dziękuję Wydawnictwu Akurat. |
Ta premiera na pewno ucieszy wielu czytelników.
OdpowiedzUsuń