Kristen Callihan - ,,Ukochany wróg" (recenzja przedpremierowa)
Jak wielka linia dzieli miłość od nienawiści? Zapraszam Was na recenzję powieści ,,Ukochany wróc" Kristen Callihan.
Ukochany wróg |
Kristen Callihan to autorka bestsellerów z list ,,New York Timesa" i ,,USA Today". Jej powieści spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem krytyków, a także trafiały na listy najbardziej polecanych publikacji.
,,Między nienawiścią i miłością jest cienka linia." - mówi jedna z bohaterek najnowszej powieści Kristen Callihan - autorki, która dała mi się poznać jako posiadaczka lekkiego pióra i pomysłodawczyni naprawdę ciekawych i intrygujących powieści. Wszakże przecież to ona jest autorką serii #VIP, która szczerze naprawdę mi się spodobała i której dalszych tomów nie mogę się doczekać. Już wcześniej o Dear Enemy - bo tak brzmi oryginalny tytuł powieści, o której dzisiaj mowa - słyszałam bardzo wiele. Co ciekawe książka miała swoją premierę w Stanach Zjednoczonych praktycznie dokładnie rok temu. Tylko czy historia zaciekłych wrogów ma w sobie to coś, co do niej przyciąga? Zdecydowanie tak!
Oboje od zawsze się nie lubili. Delilah nie owijała w bawełnę i mówiła każdemu prawdę prosto w oczy. Macon był chłopakiem jej siostry i uwielbiał dopiekać Delilah. Teraz oboje są już innymi ludźmi niż dziesięć lat temu. On gra w popularnym na całym świecie serialu, ona prowadzi z sukcesem własną firmę cateringową. Los jednak ponownie złączy ich drogi.
Coś jest w Delilah i Maconie, co nie pozwala tak łatwo zamknąć książki wieczorem, mimo, że musisz rano wcześnie wstać. Tak, to chyba wina tego, że oboje to istna mieszanka wybuchowa, a iskry z niej aż wypadają na nas z każdej kartki. Wszystko zaczyna się od historii z młodzieńczych lat. Ona jest teraz wziętą szefową kuchni, ma własną firmę cateringową, może sobie na wiele pozwolić. Wielkie gwiazdy ją polecają. On za to jest tą wielką gwiazdą. Gra w znanym na całym świecie serialu Dark Castle (to oczywiste nawiązanie do Gry o tron), nie musi martwić się o pieniądze, fanki go kochają, ma na swojej półce nagrodę Emmy, ale w środku ... pustkę. Gdy więc Delilah staje w progu jego domu i postanawia spłacić dług swojej siostry, która ukradła mu drogocenną pamiątkę rodzinną i uciekła, zgadza się na jej propozycję. Oczywiście można to wywnioskować z moich poprzednich zdań, ale jeszcze raz napiszę, że Delilah i Macon to jedna z niewielu par, między którymi zauważałam aż taką chemię, która aż wyzierała na mnie z każdego dialogu pomiędzy nimi. Tu oczywiście na marginesie warto po raz kolejny nagrodzić autorkę - Kristen Callihan - za jej poczucie humoru i umiejętność przelania go na papier. Delilah to twarda dziewczyna, która się nie poddaje, nie szuka poklasku i nie ma zamiaru dopasowywać się do innych, ale przy tym uparcie dąży do celu. Jest gotowa poświęcić się dla swojej siostry i spłacić jej długi. Natomiast Macon chociaż jest wielką gwiazdą, to nie wywyższał się, biła od niego życzliwość, choć oczywiście nadal jego dialogi z Delilah były ostre niczym brzytwa. Widać w tym bohaterze pustkę. Podobało mi się to, jak zachował się w przeszłości, a także, że nie byłby zdolny do tego, by zniszczyć najbliższe mu w dzieciństwie osoby. Co do pobocznych bohaterów, to mamy tu ochroniarza Macona, a także Sam, czyli siostrę Delilah a także jej matkę, które w niektórych momentach wręcz napędzają akcję, choć i tak w głównej mierze opiera się ona na relacji właśnie głównych bohaterów.
Autorka po raz kolejny miło mnie zaskoczyła. Już chyba przyzwyczaiłam się do jej lekkiego pióra i zabawnego stylu, w jaki pisze dialogi. Callihan naprawdę dobrze wykreowała głównych bohaterów. Iskrzy pomiędzy nimi na tyle, że to napędza całą tę historię. Nie będę ukrywać, że były czasami momenty, w których miałam już tego dość, ponieważ akcja mimo, że parła do przodu, to nie wyczuwałam, by coś pomiędzy bohaterami się zmieniało i czasami jedynie te wypełnione iskrami dialogi podtrzymywały mnie na duchu. Co do Delilah, to przez całą książkę widać w niej taki brak wiary w siebie, że aż miałam ochotę krzyknąć wprost do książki, że jest naprawdę super dziewczyną. Być może to właśnie za to ją polubiłam. Pokazuje, że czasami świat który widzimy nie jest prawdziwy i nawet najbardziej śmiała wydawałoby się nam osoba może być wewnętrznie introwertykiem (tak, są takie osoby), który nie wierzy w siebie. Nie mogę także nie wspomnieć o końcówce książki, która jest moim zdaniem po trosze przekombinowana. Nie mam pojęcia, ale autorce chyba gdzieś po drodze zabrakło pomysłu, wobec czego te zakończenie jest dla mnie dziwne i gdyby nie ono, to dałabym tej pozycji najwyższą ocenę.
,,Ukochany wróg" to powieść o lękach, słabościach i miłości, którą czasami łatwo pomylić z nienawiścią. Historia Delilah i Macona to istna mieszanka wybuchowa złożona z naprawdę dobrze dopracowanych dialogów i ciekawych kreacji głównych bohaterów. Dear Enemy ujął mnie lekkością i inteligentnym dowcipem spod pióra Callihan. Ja polecam Wam tę książkę na wieczór i zapewniam, że łatwo się od niej nie oderwiecie. Ja zarwałam dla niej noc i nie żałuję, bo to była naprawdę dobra lektura pełna wzruszenia, śmiechu i radości. Na pewno sięgnę po inne powieści spod pióra tej autorki.
Ocena : ✰✰✰✰✰✰✰✰ (8/10)
Za możliwość przedpremierowego przeczytania tej powieści dziękuję Wydawnictwu MUZA |
Nie sięgam często po tego rodzaju książki, ale to wydawnictwo nigdy mnie nie zawiodło, więc będę miała ten tytuł na uwadze w przyszłości.
OdpowiedzUsuńTo kolejna pozytywna recenzja tej książki jaką dziś szukam. Możliwe, że po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Brzmi dobrze. Chociaż nie jest do końca pewna, czy dla mnie wystarczająco dużo się tam dzieje.
OdpowiedzUsuńNa dniach planuję się za nią wziąć :)
OdpowiedzUsuń